"Gdy byłem chłopcem chciałem być żołnierzem" śpiewał kiedyś Piotr Janczarski z zespołem No To Co. Dziś realizacje marzeń małych chłopców wymaga od nich pójścia na zawodowego, albo zabawa w jakiś grupach paramilitarnych. Jako urodzony pacyfista miałem niechęć do broni. Jednak to co się dzieje teraz na świecie i w Europie zastanawia mnie czy nie powinno się wrócić do wojska poborowego. Może nie na dwa lata, ale przynajmniej na kilka miesięcy intensywnych ćwiczeń wojskowych. Oczywiście wojsko zawodowe jest tańsze. Poza tym dzisiejszy sprzęt wojskowy wymaga zawodowych żołnierzy, a nie poborowych z łapanki. Jednak na wypadek wojny przeszkoleni powinni być wszyscy, tak jak to jest w Izraelu. Moją uwagę zwróciła niedawna wypowiedź jednego z wojskowych w programie inny punkt widzenia na temat rekrutacji wojskowych zawodowych. Dał on przykład właśnie grup paramilitarnych. Mówił o ich świetnym wyposażeniu. To prawie jak u "zielonych ludzików - Putina". Wszystko można kupić w sklepach chociażby przez internet na bron.pl. Zwrócił on uwagę, że ta młodzież tak zapalona do sprzętu wojskowego, odbywająca samodzielnie ćwiczenia wojskowe gdzieś w lasach, strzelająca na strzelnicach wojskowych ma nikłe szansę by stać się wojskowymi zawodowymi, a do jednostek trafiają głównie zdesperowani bezrobotni. Źle wykształceni, których jedyną zaletą jest to że przeszli badania lekarskie i nie mają nadwagi.
Chyba jest w tym sporo prawdy.