Goplaneczka - 2010-02-07 16:45:07

ostatnio często się nad tym zastanawiam- nasza kultura oduczyła nas stawiania poprzeczek samemu sobie, samodyscypliny, wymagania od siebie, a także pogłębionej refleksji nad własnymi celami, dążeniami i poglądami.
Mamy chcieć więcej, ulegać swoim zachciankom, nie myśleć o konsekwencjach i być beztroskimi konsumentami.
Czy ma sens wyrzekania się części z dóbr tak ogólnie dostępnych, które jednak gdzieś w głębi budzą moralny opór, jak kosmetyki (testowane na zwierzętach), jak egzotyczne produkty (będące owocem niewolniczej pracy gdzieś w krajach 3 świata), jak chemicznych produktów (zatruwających środowisko)? Czy ma sens opór przeciw wielkim koncernom, których jedynym motorem działania jest bóg-zysk? Wyniszczającym gdzieś daleko całe połacie lasów tropikalnych, lecz w naszej szerokości objawiających się w formie sterylnych i estetycznych restauracji i sklepów?
czy ma sens ćwiczenie swojej woli i wyrabianie w sobie dyscypliny? czy jest cel w tym, że np zdecyduję, że zjem czekoladę za dwie godziny, choć mam na nią ochotę, a wiem, że w każdym chwili mogę mieć jej więcej?
Czy nie lepiej ulec swoim zachciankom? Czy kształtowanie siebie to tylko zwietrzały pomysł z początku XX w.?
Jak to jest z ascezą i dyscypliną?
lepsza jest auto-tresura czy beztroskie pobłażanie sobie?

www.all4you.pun.pl www.uwmeti.pun.pl www.hwdpteam.pun.pl www.managerfootball.pun.pl www.naruto-san.pun.pl